Czy najnowsze ustalenia badaczy na temat daty i miejsca śmierci św. Piotra pokrywają się z tym, co głosi Tradycja? Co wiemy na temat męczeństwa pierwszego papieża?
Ukrzyżowanie św. Piotra na obrazie Caravaggia
Powstaje pytanie, kiedy dokładnie zginął święty Piotr. Tradycja podawała, że Piotr i Paweł zginęli razem 29 czerwca 67 roku. Tę datę zaproponował w V wieku święty Hieronim, uroczyście potwierdził ją Pius IX i Paweł VI. Wielu historyków przedstawiało jednak inne propozycje – albo rok 64, czyli początek prześladowań, albo nawet 68, rok śmierci cesarza. Według Kroniki Euzebiusza Piotr miał umrzeć w czternastym roku panowania Nerona, a więc między 13 października 67 a 9 czerwca 68. Najgłębiej i najbardziej rzeczowo zajęła się tą kwestią Margherita Guarducci. Przedstawione przez nią argumenty są, wydaje się, nie do zbicia.
Włoska historyk powołała się najpierw na opis Tacyta, z którego wynika, że cesarz był obecny w czasie igrzysk w Rzymie, sam mieszał się z tłumem i brał udział w zawodach. Nie mogło mieć to miejsca w roku 67, wtedy bowiem cesarz przebywał w Grecji. Podróż trwała od września 66 roku aż do początku roku 68. Wrócił, kiedy sytuacja polityczna stała się niebezpieczna. Wojna z Żydami przeciągała się, zaczęły się bunty legionów. Neronowi nie udało się odzyskać kontroli nad państwem, w rezultacie 9 czerwca 68 roku został zmuszony do popełnienia samobójstwa.
Z wszystkich tych rozważań Guarducci wyciąga wniosek, że najbardziej prawdopodobnym momentem śmierci Piotra był październik 64 roku. Rzeczywiście można przyjąć, że najostrzejszą formę prześladowania chrześcijan miały od razu na początku po pożarze Rymu, kiedy świeża była jeszcze pamięć o katastrofie, żywe rany i żałoba po najbliższych, kiedy to najsilniejsze było pragnienie zemsty i odwetu na sprawcach nieszczęścia. Guarducci podaje nawet dokładną datę samej śmierci Apostoła – jej zdaniem był to 13 października 64 roku po Chr. Skąd ta data?
Znowu trzeba powiedzieć, że podane przez włoską badaczkę argumenty brzmią przekonująco. Pożar wybuchł w nocy z 18 na 19 lipca i trwał dziewięć dni, a więc do 28 lipca. Jeśli zważyć, że igrzyska na pewno nie odbyły się w listopadzie i grudniu – ze względu na pogodę nie można było ich zorganizować pod odkrytym niebem – pozostają sierpień, wrzesień i październik. Jednak sierpień nie wchodził w grę – zarówno organizacja igrzysk, jak i znalezienie ofiar musiało zająć cesarzowi trochę czasu. Pozostają zatem dwa miesiące, wrzesień lub październik.
W tym momencie włoska historyk odwołuje się do apokryficznego tekstu napisanego zapewne na przełomie I i II wieku po Chr., do Wniebowzięcia Izajasza, gdzie mówi się o tym, że Nerona opanował demon i że wskutek tego dostał się w jego ręce jeden z apostołów (Piotr?). Następnie w dokumencie sugeruje się, że owo panowanie demona trwać będzie trzy lata, siedem miesięcy i dwadzieścia siedem dni. Jeśli odjąć ten czas od daty śmierci cesarza – 9 czerwca 68 roku, dochodzi się właśnie do 13 października roku 64. Na datę tę wskazuje, pisze Guarducci, jeszcze jeden dodatkowy argument – na 13 października przypadały tzw. dies imperii, a więc coroczne święto objęcia tronu przez Nerona. Była to wówczas uroczystość państwowa, wyjątkowo ważna dla cesarza, który coraz bardziej dobitnie domagał się uznania swojej boskości. Najprawdopodobniej ten właśnie dzień wybrał Neron na otwarcie igrzysk i tym samym na chwilę, kiedy to dokonało się ukrzyżowanie Piotra, przywódcy Kościoła w Rzymie, najbardziej znanego ucznia Jezusa. Byłoby to logiczne i odpowiadało kontekstowi historycznemu: jeśli Neron chciał uświetnić rocznicę objęcia tronu nadzwyczajnymi igrzyskami, to stracenie Piotra idealnie się do tego celu nadawało.
Chociaż po śmierci Apostoła chrześcijanie nie mogli urządzić mu uroczystego pogrzebu, to jednak go pochowali. Na zachód i na północ za cyrkiem znajdowały się duże obszary pustej ziemi, gdzieniegdzie stały tylko chłopskie zagrody, wypalarnie cegieł, winnice i przy drogach pojedyncze groby. Jeden z nich znaleziono w czasie wykopalisk w 1948 roku prowadzonych pod terenem ówczesnego parkingu samochodowego w Watykanie. Grób należał do wyzwoleńca Nerona, jak o tym świadczył napis, pochodził zatem dokładnie z tego okresu, co grób Piotra. W mogile odnaleziono kałamarz, a znajdujący się w środku atrament był na tyle świeży, że można było nim pisać. „Odkrycie to – zauważa Hesemann – zaprzeczało twierdzeniu, zgodnie z którym w czasach Piotra nie dokonywano na tym terenie pochówków”. Najprawdopodobniej ciało Piotra owinięto w lniane prześcieradło i umieszczono w wykopanej w ziemi dziurze odpowiadającej dokładnie jego wzrostowi. Następnie obłożono ją cegłówkami, które miały chronić ciało przed spływająca wodą. Najpewniej pochówek nastąpił w dniu śmierci, czyli także 13 października 64 roku, albo niewiele później.
Samo ustalenie tak dokładnej daty śmierci Apostoła jest, to prawda, jedynie prawdopodobną spekulacją – nie można przecież wykluczyć, że Piotr został stracony później. Jeśli nawet Wniebowstąpienie Izajasza podaje nie liczbę symboliczną, ale okres czasu i jeśli faktycznie łączy początek opętania Nerona z 13 października 64 roku, kiedy to zaczęto zabijać chrześcijan w cyrku, to być może starożytny autor widział w tym dniu początek procesu, który doprowadził do stracenia Piotra, a nie samo określenie momentu śmierci.
Jak już pisałem, śledztwo w sprawie grobu Piotra opiera się na poszlakach i raz po raz będzie dobrze zatrzymać się i sprawdzić, co udało się ustalić, co nie podlega wątpliwościom i zanegowaniu. Otóż wiadomo, że w okolicach Watykanu znajdował się zbudowany przez Kaligulę i Nerona cyrk. Wiadomo też, że kiedy w 64 roku po Chr. Rzym strawił wielki pożar, tam właśnie, w cyrku, Neron zorganizował igrzyska, podczas których zginęło wielu chrześcijan. Wiemy również, że wiele ofiar skazano na śmierć na krzyżu oraz że święty Piotr był w Rzymie i albo założył tamtejszy Kościół, albo też po swoim przybyciu do Wiecznego Miasta objął nad nim władzę. Z pierwszego listu napisanego przez niego z Rzymu wynika, że sytuacja chrześcijan w tym czasie znacząco się pogorszyła i że głównym problemem były oszczerstwa i oczernianie, wskutek których przypisywano chrześcijanom popełnianie „haniebnych czynów”. Wszystko to jeszcze nie musi oznaczać, że wśród męczenników zabitych na rozkaz Nerona znalazł się Piotr. Jednak wiele przekazów wskazuje, że tak właśnie było.
Wbrew temu, co twierdzą liberalni badacze, według których Nowy Testament milczy na temat losów Piotra, Ewangelia według świętego Jana taką informację przekazuje. W dwudziestym pierwszym rozdziale Jan podaje, że Jezus wyraźnie wskazał, iż Piotr umrze męczeńską śmiercią na krzyżu. Oto cały fragment:
«Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci: Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz». To powiedział, aby zaznaczyć, jaką śmiercią uwielbi Boga. A wypowiedziawszy to rzekł do niego: «Pójdź za Mną!».
(J 21,18–19)
Wydaje się, że to klasyczny przykład spełnionego proroctwa, spotykany w piśmiennictwie żydowskim z tego okresu. Autor tekstu, znając przeszłość – śmierć Piotra na krzyżu – przedstawia to wydarzenie jako wypełnienie proroctwa skierowanego ku przyszłości. Od takiej formy literackiej, kiedy to zdarzenie przeszłe przedstawia się jako zapowiedź przyszłości należy odróżnić prawdziwe proroctwo, skierowane ku przyszłości.
Domine, quo vadis? Obraz Annibale Carracciego z 1602 roku
Dobrym przykładem tego drugiego jest zapowiedź zburzenia świątyni w ewangeliach Mateusza, Marka i Łukasza. To, że chodzi o prawdziwe proroctwo, a więc słowa wypowiedziane przez Jezusa wiele lat wcześniej, zanim Rzymianie spalili świątynię i miasto, wynika z jednej prostej rzeczy: słowa Jezusa mają ogólny charakter. Nie podaje on szczegółów: jak dojdzie do zburzenia i klęski, nie wspomina o klęsce głodu, wzajemnej walce stronnictw i rzeczy najważniejszej – spaleniu światyni. Brak szczegółów jest pieczęcią autentyczności.
Inaczej jest w tekście Jana.
O tym, że podane przez Jana słowa Jezusa na temat losów Piotra należy odczytywać jako opis zdarzenia przeszłego, świadczy kilka argumentów. Po pierwsze, zwrot „wyciągniesz ręce” miał charakter idiomatyczny i w języku greckim oznaczał właśnie gest skazańca przeznaczonego na śmierć krzyżową. Starożytni Grecy i Rzymianie używali tego zwrotu, kiedy opisywali los człowieka, którego czekał krzyż. I tak choćby rzymski poeta Plautus, pisząc pod koniec II wieku przed Chr., gdy wspomina o ukrzyżowaniu, używa charakterystycznego wyrażenia dispessis manibus (z wyciągniętymi rękami). „Gdy rzucą ci na plecy poprzeczną belkę i wyciągną twoje ręce […], będą ciebie ciągnąć z belką na ramionach po ulicach”. Po drugie, taką interpretację zwrotu „wyciągniesz swoje ręce” narzuca sam święty Jan. „«Wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz». To powiedział [Jezus], aby zaznaczyć, jaką śmiercią [Piotr] uwielbi Boga” (J 21,18–19). Ewangelista zatem, podobnie jak jego czytelnicy, wie, że słowa Jezusa do Piotra nie są niejasną metaforą opisującą dość enigmatyczną przyszłość Apostoła, ale konkretnym obrazem wskazującym, jaka śmierć spotkała Piotra. Wreszcie po trzecie, po tej zapowiedzi Jezus mówi do Piotra: „Pójdź za Mną”, czyli wskazuje ponownie na męczeńską, krzyżową śmierć Piotra. Nie da się uznać tych słów za niejasną metaforę: kontekst, sens i odniesienia do innych fragmentów są jednoznaczne. Można zatem stwierdzić, że święty Jan pod koniec I wieku po Chr. wiedział, że Piotr zmarł śmiercią krzyżową. Jeśli dodać ten element do poprzednich ustaleń, wniosek znowu nasuwa się sam.
Udało się wykazać, że Piotr był w Rzymie, że znajdował się tam w czasie, kiedy sytuacja chrześcijan się pogorszyła. Wiadomo, że Neron kazał krzyżować chrześcijan (Tacyt) i wiadomo, że Piotr zginął na krzyżu (święty Jan). Teoretycznie istnieje zatem jeszcze możliwość, że Apostoł zginął w innym miejscu niż cyrk Nerona, jednak wydaje się to nieskończenie mało prawdopodobne. Nawet najbardziej podejrzliwi krytycy nie są wstanie przesunąć powstania czwartej Ewangelii na okres późniejszy niż przełom I i II wieku.
Męczeństwo św. Piotra. Fresk Michała Anioła w Pałacu Apostolskim na Watykanie
W tym przypadku swoistą nieprzekraczalną granicą jest rok 120 po Chr., z którego to pochodzi znaleziony w Egipcie fragment Ewangelii św. Jana – data została ustalona za pomocą węgla C14. Niezależnie od sporu o to, kto był autorem tej Ewangelii – jak wiadomo różni badacze podają różne hipotezy, a tradycyjne katolickie podejście, zgodnie z którym autorem był Jan, syn Zebedeusza i brat Jakuba, nie znajduje obecnie wielu zwolenników – podany jest w niej wyraźnie sposób śmierci Piotra.
Ostatnia droga Piotra wiodła przez Tybr. Jeszcze i dzisiaj pokazuje się w kościele Santa Maria in Traspontina (po drugiej stronie mostu Świętego Anioła) kolumnę z różowego marmuru z Brescii, na której znajduje się napis: „To jest kolumna, do której był przywiązany Piotr, gdzie go bito i biczowano rózgami za czasów cesarza Nerona” – pisze Hesemann. Najprawdopodobniej krzyż, do którego został przybity Piotr – o praktyce krzyżowania chrześcijan wspomina Tacyt – znajdował się na terenie cyrku, być może blisko toru wyścigowego. Jedynym milczącym świadkiem wszystkich tych przeraźliwych męczarni jest stojący na placu obelisk. Można zakładać, że kiedy przybyto na miejsce stracenia, Piotr, tak jak to było udziałem innych skazańców, został ubiczowany i wyszydzony. Zgodnie z tradycją Apostoł miał prosić swoich oprawców o to, by ukrzyżowano go głową w dół, bo przepełniony pokorą nie czuł się godny umierać jak jego Nauczyciel. Guarducci pyta, czy tradycja ta jest wiarygodna i odpowiada:
To z pewnością tradycja bardzo starożytna, gdyż znajduje się zapisana już w Dziejach Piotra, które zostały spisane pod koniec II wieku. Można dodać, że sam fakt jest możliwy, nawet prawdopodobny, gdyż Rzymianie z I w. po Chr. znali ukrzyżowanie głową w dół i uznawali je za jeden z rodzajów tej okropnej męczarni.
O tym, że Rzymianie stosowali karę ukrzyżowania na masową skalę i że często przytwierdzali nieszczęśników do krzyża w różnych, czasem bardzo wyszukanych pozach, albo po to, by zwiększyć ich cierpienia, albo po to, by dodatkowo nasycić żądzę okrucieństwa, wspominają różne źródła z tamtego okresu. Pisze o tym choćby żydowski historyk Józef Flawiusz przy okazji opisywania oblężenia Jerozolimy przez wojska Tytusa. Również i Tacyt wspominając o zabójstwach chrześcijan, pisze w sposób, który sugeruje, że patrzący czerpali uciechę z oglądania przytwierdzonych do drzewców ciał męczenników. W każdym razie z tego samego mniej więcej okresu, co przekaz apokryficznych Dziejów Piotra, pochodzi fragment z Orygenesa, gdzie też wspomina się o ukrzyżowaniu Apostoła głową w dół. Wielki Aleksandryjczyk wspomina, że Piotr „został ukrzyżowany zgodnie ze swoim życzeniem z głową na dół”. Jak komentował Hesemann: w przypadku Piotra musiała to być bolesna, ale stosunkowo szybka śmierć.
Św. Piotr na obrazie El Greco
O ile ukrzyżowany w pozycji pionowej godzina- mi walczył z napadami bezdechu i dusił się raz po raz, umierając niekiedy po wielu dniach, czy to z wyczerpania, czy wskutek zawału serca, Piotr, ukrzyżowany głową ku ziemi, musiał szybko stracić przytomność. Być może kat okazał staremu człowiekowi po prostu współczucie i dlatego wybrał dla niego tę niezwykłą pozycję.
To, że wielu współczesnych autorów podchodzi do tych przekazów z nieufnością, nie jest niczym zaskakującym, wspomniałem, że cechuje ich swoiste antychrześcijańskie uprzedzenie. Domagają się oni od przekazów Tradycji takiej ścisłości, jaką można odnaleźć przy badaniu dokumentów we współczesnych archiwach. Jednak to droga donikąd. Zapisane przekazy pochodzące z wczesnego okresu działania Kościoła są tylko niewielkim, utrwalonym fragmentem pamięci. Są jak pojedyncze, niezbyt wyraźne klatki długiego filmu. Dlatego podstawowym zadaniem historyka musi być umieszczenie odziedziczonych przekazów pisemnych w szerszym kontekście historycznym. A tym kontekstem była czuła, wierna i oddana pamięć kolejnych pokoleń. Przekazy te są śladem i okruchem całej poprzedzającej je i otaczającej Tradycji Kościoła. To zatem, że pierwsza informacja o sposobie ukrzyżowania Piotra pojawia się w zapisach i tekstach dopiero sto kilkadziesiąt lat po jego śmierci, wcale jej nie dezawuuje.
Tym bardziej jeśli przyjąć – co jest tak naprawdę głównym wyzwaniem dla dziś piszących – że Piotr żywił w stosunku do Jezusa stosunek bezmiernej czci, oddania i uwielbienia. W jego oczach Jezus był nie tylko nauczycielem, ale przede wszystkim Panem, Synem Bożym, obliczem Jahwe. Dziś wielu komentatorom myśl, że ktoś chciałby wyrazić swoją cześć do drugiego w taki sposób – godząc się na bardziej upokarzającą śmierć, byle tylko nie cierpieć tak samo jak Mistrz – zdaje się niedorzeczna. Nic dziwnego, żyjemy przecież w czasach, w których troska o okazanie szcunku i podległości zdaje się być czymś drażniącym, kontrowersyjnym, czymś, co się wypiera i wyśmiewa. Epoka równości ma swoje prawa i zgodnie z nimi nie ma miejsca na nadmierne uniżenie i pokorę. Mentalność bohaterów Nowego Testamentu wskazuje na coś przeciwnego. Tam relacja wyższość–niższość ma zawsze swój fizyczny wyraz. Dlatego święty Jan Chrzciciel, kiedy mówi o Jezusie, twierdzi, że nie jest godzien nawet odwiązać rzemyka u Jego sandała, on, wielki prorok, największy z tych, którzy poprzedzili Chrystusa. Dlatego też apostołowie na łodzi rzucają się Chrystusowi do nóg. Świętość objawia się jako coś strasznego, wielkiego, wspaniałego, coś, co człowieka nieskończenie przerasta, co domaga się radykalnego poddania, podporządkowania, pokazania własnej niższości i niegodności.
W takiej atmosferze myśl, że właściwym sposobem wyrażenia swej czci wobec Chrystusa będzie poddanie się ukrzyżowaniu głową w dół tak, aby dodatkowo cierpieć i nie być na równi z Panem, zyskuje głęboki sens i znaczne prawdopodobieństwo.
Żaden wczesny przekaz nie mówi natomiast nic o tym, czy śmierci Piotra wiszącego głową w dół przyglądał się Neron. Wydaje się to prawdopodobne. Jeśli rację ma Guarducci i jeśli siepacze wybrali na dzień męczeństwa 13 października roku 64, by w ten sposób uczcić rocznicę objęcia tronu przez cesarza, to na pewno był on wtedy w cyrku. Wiemy od Tacyta, że Neron przechadzał się wśród tłumów i brał udział w widowisku. Byłoby czymś dziwnym, gdyby nie pojawił się na początku strasznego przedstawienia i nie nasycił żądzy okrucieństwa, a także i ciekawości, przypatrując się z bliska śmierci człowieka-Skały, tego, który śmiał mu rzucić wyzwanie, przywódcy groźnej i wywrotowej sekty. Tego, który zamiast widzieć w Neronie Pana i Zbawiciela, przypisywał te tytuły ukrzyżowanemu w Jerozolimie Żydowi. Być może Neron z satysfakcją przypatrywał się męczarniom i śmierci Piotra, bo widział w niej zaprzeczenie opowieści o zmartwychwstaniu. Może cesarz myślał sobie nawet, że jeśli Jezus naprawdę powstał z martwych, to nie dopuści do śmierci swojego najważniejszego ucznia; skoro zatem śmierć spotyka Piotra, opowieść o zmartwychwstaniu Jezusa traci podstawę.
Innym wczesnym dokumentem potwierdzającym męczeństwo Apostoła w Rzymie jest fragment Apokalipsy Piotra. To dziełko o charakterze proroczym powstałe wkrótce po śmierci Apostoła. Otóż tekst tego dokumentu wyraźnie wskazuje na to, że Piotr przybył do Rzymu, gdzie spotkała go śmierć męczeńska. Zmartwychwstały Chrystus pojawia się tam przed swoim Apostołem i mówi do niego:
I ty [Piotrze] idź do miasta zepsucia, które panuje nad Zachodem i pić będziesz kielich, który ja [Chrystus] tobie przepowiedziałem, z rąk syna tego, który jest w Hadesie [Demona], aby zaczął się jego upadek.
(…)
Pierwszym znanym z imienia chrześcijańskim świadkiem, który potwierdza, że Piotr zginął podczas prześladowań wszczętych za Nerona, był piszący zapewne w 96 roku święty Klemens. Piszę „zapewne”, bowiem jak wszystkie niemal daty odnoszące się do wczesnej historii Kościoła, tak i ta bywa przez wielu podważana. Otto Zwierlein sugeruje, że list powstał na początku II wieku po Chr. i że żadnej wyraźnej wzmianki o męczeństwie Piotra nie zawiera, inni badacze wskazują z kolei na rok 70. „Pozostawmy jednak przykłady zaczerpnięte z przeszłości, a przejdźmy do bliższych nam w czasie dzielnych zawodników. Rozważmy szlachetne przykłady ludzi z naszego własnego pokolenia” – pisze Klemens. „Przykłady zaczerpnięte z przeszłości” odnoszą się do zawiści i zazdrości, które to uczucia zdaniem Klemensa były prawdziwym źródłem zła. O ile wcześniej pisał o dawnych ofiarach, o bohaterach Starego Testamentu, to teraz wprost wskazuje, że on i Koryntianie, do których się zwraca, należą do tego samego pokolenia. To pokolenie doświadczyło właśnie męczeństwa:
Z powodu zazdrości i zawiści najwięksi i najwspanialsi z nich, prawdziwe kolumny [Kościoła], zaznali wielu prześladowań i potykali się aż do śmierci. Popatrzmy na świętych Apostołów: Piotra nie raz i nie dwa, ale wiele razy, spotykała ciężka próba z powodu niegodziwej zazdrości, a złożywszy w ten sposób swoje świadectwo, odszedł do miejsca chwały, na którą sobie dobrze zasłużył. Przez zazdrość i niezgodę również Paweł [znalazł sposobność, by nam] wskazać, jaka jest nagroda wytrwania: więziony siedem razy, skazywany na wygnanie, kamienowany, stał się heroldem Pana na Wschodzie i na Zachodzie, pozyskał też za swoją wierność szlachetną sławę. Uczył sprawiedliwości ziemię całą i dotarł aż do zachodnich jej granic, a złożywszy wobec przedstawicieli władz swoje świadectwo, odszedł ze świata i został przyjęty w miejscu świętym, stanowiąc [dla nas] najwspanialszy wzór wytrwania. Oprócz tych mężów [Piotra i Pawła], żyjących tak święcie, pamiętać trzeba jeszcze o całym mnóstwie wybranych, którzy cierpiąc z powodu zazdrości rozmaite zniewagi i tortury, stali się dla nas najpiękniejszym przykładem.
(Klemens, List do Koryntian 5,1–7,6)
Żeby zrozumieć, że tekst Klemensa odnosi się do męczeńskiej śmierci Piotra i Pawła w Rzymie, wystarczy porównać go z zapisem z Roczników Tacyta – pisze słusznie Guarducci. Dodaje też ważne szczegóły.
Wizerunki świętych Piotra i Pawła z IV w. odnalezione w rzymskich katakumbach
Mówiąc o „świadectwie”, Klemens posługuje się greckim słowem martyrein, powszechnie używanym w tekstach chrześcijańskich w odniesieniu do krwawej śmierci męczenników. Tak samo określenia „miejsce chwały” i „miejsce święte”, użyte przez Klemensa do opisu miejsca, w którym Apostołowie otrzymali nagrodę za swą heroiczną cnotę, wskazują na męczeństwo – zauważa Guarducci.
Jej rozumowanie można uzupełnić. Kiedy Klemens pisze, że „najwięksi i najwspanialsi z nich, prawdziwe kolumny [Kościoła], zaznali wielu prześladowań i potykali się aż do śmierci”, to ma na myśli, że śmierć była końcem i wypełnieniem „potykania się i prześladowania”. Inaczej to zdanie byłoby całkiem nielogiczne. Dalej Klemens wymienia Piotra i Pawła w tym samym szeregu, co wcześniej Abla, Józefa, Dawida, Mojżesza – za każdym razem pokazując, że albo spotkała ich śmierć jak Abla, albo bezpośrednio im groziła z ręki „zazdrośnika”. Józefa chceli zabić bracia, Dawida król Saul, Mojżesza faraon. Wreszcie po wspomnieniu Piotra i Pawła biskup Rzymu pisze jeszcze: „Oprócz tych mężów, żyjących tak święcie, pamiętać trzeba jeszcze o całym mnóstwie wybranych, którzy cierpiąc z powodu zazdrości rozmaite zniewagi i tortury, stali się dla nas najpiękniejszym przykładem”. O jakie zniewagi i tortury może tu chodzić, jeśli nie o te, o których pisał Tacyt? Jaki inny przykład może mieć Klemens na myśli, jeśli nie męczeństwo? Chociaż zatem wprost nie stwierdza, że Piotr i Paweł ponieśli w Rzymie męczeńską śmierć, to kontekst, analogia z wcześniejszymi męczennikami Starego Testamentu i szczegóły językowe nie pozwalają na wyciągnięcie innych wniosków.
Najważniejszym następnym świadectwem jest napisany w 106 roku po Chr. list świętego Ignacego z Antiochii do Rzymian. Żeby zrozumieć jego treść, pisał niemiecki filolog Christian Gnilka, należy odczytywać słowa Ignacego we właściwym kontekście. Pismo biskupa Antiochii to odpowiedź na informacje przekazane mu przez posłańca z Rzymu, który próbował odwieść biskupa od męczeńskiej śmierci na arenie, gdzie miał zostać rzucony na pożarcie dzikim bestiom. Z tego punktu widzenia, zauważa niemiecki filolog, najważniejszy jest fragment, w którym Ignacy wspomina imiona obu Apostołów:
Błagajcie za mnie Chrystusa, abym z pomocą zwierząt stał się ofiarą dla Boga. Nie wydaję wam rozkazów jak Piotr i Paweł. Oni – Apostołowie, ja – skazaniec, oni – wolni, ja – do dziś dnia niewolnik. Kiedy jednak będę cierpiał, wtedy stanę się wyzwoleńcem Jezusa Chrystusa i zmartwychwstanę w Nim wolny. Teraz, będąc więźniem, uczę się niczego nie pragnąć.
Otóż Rzymianie usiłują odwieść Ignacego od myśli o męczeńskiej śmierci na arenie z dzikimi bestiami. Jeśli Ignacy zginie w taki sposób, Rzymianie stracą okazję do czci jego zwłok, tak jak to ma miejsce w przypadku Piotra i Pawła. Ignacy wierzył, że gdy zginie pożarty przez dzikie bestie, w doskonały sposób zjednoczy się ze zmartwychwstałym Chrystusem – nic z niego nie pozostanie w ziemi. Rzymianie przeciwnie – chcieli albo całkiem odwieść go od męczeństwa, albo przekonać do innego rodzaju śmierci, tak by pozostawił swoje doczesne szczątki wiernym.
Wynika z tego – podkreśla Gnilka – że już na początku II wieku po Chr. musiał szerzyć się kult grobów męczenników! Jaki inny sens mogłyby mieć słowa Ignacego do Rzymian, kiedy odpowiada na ich pragnienie pochowania go i uczczenia? Podobnie wynika z listów, że właśnie z tego powodu – prawdopodobnego kultu zwłok złożonych w grobie – obawy żywiły władze Antiochii, dlatego podjęto decyzję, by męczennika rzucić na pożarcie bestiom. W ten sposób uniemożliwiano późniejszy kult jego zwłok.
Wg: histmag.org
Ten tekst jest fragmentem książki Pawła Lisickiego „Grób rybaka”:
Czytaj więcej: https://histmag.org/Meczenstwo-sw.-Piotra-19060